Wczoraj przez pół godziny rozmawiałam z moją mamą, która żaliła się, że mimo zbliżających się nieuchronnie Świąt Bożego Narodzenia, ona nadal nie zaplanowała sobie sprzątania, gotowania i innych typowo świątecznych działań. Przeżywa (zresztą jak zwykle), że nie wyrobi się ze wszystkim, chociaż znając ją w Wigilię wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. W ostatni miesiąc roku moja mama, która pracuje jako pracownik działu personalnego Bielsko-Biała, ma bardzo dużo pracy i dopinania na ostatni guzik wszystkich płacowych i kadrowych obowiązków. Nie dziwię jej się, że chodzi jak zakręcona, bo dla mnie samej koniec roku jest dość dziwnym czasem, w którym nie wiem w co mam ręce włożyć.
Razem z mężem mieszkamy w dużej odległości od rodzinnego domu, dlatego nie jestem w stanie pojechać wcześniej do mamy i pomóc jej w świątecznym sprzątaniu. Tym razem musi ze wszystkim poradzić sobie sama, a ja co najwyżej mogę coś ugotować lub upiec.
Rozmowy z moją mamą zawsze przebiegają w ten sam sposób, a mianowicie mama przez pół godziny gada o wszystkim i o niczym, a ja jedynie co chwila wrzucam jakieś komentarze, na które mama i tak nie zwraca większej uwagi. Czasem mam wrażenie, że nasze rozmowy telefoniczne mają raczej formę monologu, niż dialogu. Mimo to już nie mogę się doczekać jak pojadę do domu na Wigilię i uściskam rodzicielkę. Ma swoje wady, ale to jednak moja mama.