Trafiła kosa na kamień

Praca w kadrach, dziale HR czy personalnym to praca o ludziach i dla ludzi, o czym zawsze należy pamiętać. Niestety nie zawsze pracownicy działu personalnego pamiętają o swej roli i obowiązkach, a petentów przyjmują jak zło konieczne. Opowiem Wam o sytuacji, jaka przydarzyła mi się kilka tygodni temu i na stałe zapisała się w mej pamięci.

Owego dnia wybrałem się do działu personalnego w mojej firmie, by dogadać sprawy związane z płacami. Szedłem jak zwykle z ciężkim sercem, bo wiedziałem, że za biurkiem jak zwykle spotkam niemiłą panią Wandę, która nigdy się nie uśmiecha i zachowuje się tak, jakby pracowała za karę. Jest wiecznie niemiła i opryskliwa, wszystkie sprawy załatwia z wielką łaską, chociaż to należy do jej obowiązków. Milusia jest jedynie w stosunku do prezesa. Przy nim gra grzeczną i uczynną jak aniołek. Mnie akurat chyba dość lubi, bo nigdy na mnie otwarcie nie nakrzyczała, jednak regularnie wyżywa się na wszystkich pracownicach. Do kobiet ma jakąś awersję – chyba im zazdrości, że są młodsze, milsze i ładniejsze.

Tym razem, gdy wszedłem do biura burę dostawała młoda dziewczyna, która, co mnie zaskoczyło, wcale nie wyglądała na zastraszoną i przerażoną, a zwyczajnie na wkurzoną i zniesmaczoną. Kojarzyłem tę młodą twarz i wiedziałem, że dziewczyna jest nowa. Pracowała na zastępstwo podczas urlopu macierzyńskiego sekretarki dopiero od kilku tygodni. Zazwyczaj Straszna Wanda (jak ją nazywamy) potrafi największego chojraka zrównać z ziemią, a takie chudziutkie dziewczyny zjada na śniadanie. Teraz było jednak inaczej. Dziewczyna stała grzecznie do momentu, gdy Wanda skończyła swoją tyradę i rzuciła w kierunku młodej tekstem „i co ty na to, smarkulo?”.

Rzeczona smarkula spojrzała na Straszną Wandę spokojnym wzrokiem i powiedziała spokojnie, że nic. Że zupełnie nic, bo jest siostrzenicą naszego (dodam, że bezdzietnego) prezesa, która przyszła tu sobie trochę popracować pod przykrywką sekretarki, a tak naprawdę miała się zorientować jakie nastroje panują w biurze i kto nie pasuje do firmy. Na jej opinii opierał się będzie prezes podczas zaplanowanych na najbliższy czas zwolnień. Straszna Wanda wyśmiała dziewczynę, że plecie farmazony, choć widać było strach w oczach i niepewność. Straciła rezon.

Po jakichś dwóch tygodniach okazało się, że dziewczyna nie kłamała i Wanda otrzymała wypowiedzenie. W końcu trafiła kosa na kamień, a cała firmą odetchnęła. Od tej chwili do kadr chodzę z prawdziwą przyjemnością.

One thought on “Trafiła kosa na kamień”

Napisz komentarz